Zygmunt Szymański
Zygmunt Karol Szymański przyszedł na świat 7 stycznia 1916 r. w Czugajewie koło Charkowa w Rosji, w czasie prawosławnych Świąt Bożego Narodzenia. W zasadzie sam ten fakt nie powinien wzbudzać wielkiej sensacji, gdyby nie to, że jako niedonoszone (7 miesiąc), a więc mikroskopijnych rozmiarów niemowlę, zupełnie nieoczekiwanie ujrzał światło dzienne na sali balowej, podczas gdy jego matka chwilę wcześniej... w najlepsze tańczyła walca. Młody Szymański powszechnie nazywany był Karolem (jego drugie imię), by odróżnić go od ojca - także Zygmunta. Cztery pierwsze lata życia spędził w Czugujewie, dokąd jego rodzice, poprzednio mieszkający w Warszawie, przenieśli się w obawie przed zbliżającymi się oddziałami niemieckimi. W międzyczasie ojciec Szymańskiego zgłosił się do powstających Legionów, które wkrótce miały stanąć do walki o niepodległość Polski. Zygmunt senior prowadził swoją własną kampanię jako krawiec wojskowy przy oddziale kawalerii organizującym się na Ukrainie, a dowodzonym przez gen. Dowbór-Muśnickiego. W 1918 r. opuściwszy szeregi wojska początkowo trafił do rodzinnej Praszki na Śląsku, by następnie osiedlić się powtórnie w Warszawie i w 1920 r., już po odparciu bolszewików, sprowadzić z Rosji rodzinę. Założył tam jeden z bardziej znanych zakładów krawieckich.
Przez trzy lata Szymański pobierał nauki prywatnie u pani Stopczyk w ramach szkoły powszechnej (do 1925 r.), a później uczęszczał do Gimnazjum im. Mikołaja Reja w Warszawie. W 1934 r. w szkole tej uzyskał świadectwo dojrzałości. Jego dalsze plany początkowo związane były z karierą lekarza, jednakże brak miejsc na Uniwersytecie Warszawskim zmienił je diametralnie. Młody Zygmunt stanął przed dylematem, w rozwiązaniu którego pomocny okazał się ojciec. Zasugerował synowi karierę wojskową, a jego znajomości (szył mundury dla wojska) miały sprawę ułatwić. Pomocnym stał się też legionowy znajomy płk. Bociański. Tak więc w 1934 r. Szymański rozpoczął naukę w Szkole Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej. 15 października 1937 r. został promowany do stopnia podporucznika ze 153 lokatą oraz wysłany do 80 Pułku Piechoty w Słonimie na Kresach, by - jak zażartował jego przełożony - "rozsiewał kulturę z centrum Polski".
Służąc w pułku Szymański spotkał Józefa Kulińskiego, kolegę z podchorążówki. Był on już pewien czas w szeregach lotnictwa, więc począł namawiać kolegę, by poszedł w jego kroki. Szymański napisał więc list z prośbą o przeniesienie do lotnictwa bezpośrednio do IV Departamentu Żeglugi Powietrznej przy Ministerstwie Spraw Wojskowych. Pismo z pominięciem tradycyjnej drogi pozytywnie zaopiniował dowódca 80 Pułku, płk Fiedorczuk. Po przejściu badań lekarskich Szymański został skierowany na sześciomiesięczny kurs obserwatorów w Centrum Wyszkolenia Lotnictwa nr 1 w Dęblinie. W 1938 r. przeszedł chrzest powietrzny na Potezach XXV i Breguetach XIX. Przygoda z lataniem trwająca przez kolejnych 41 lat zaczęła się na dobre.
Po kursie Szymański został przydzielony do wyposażonej w bombowce PZL.37A Łoś 213 Eskadry Ćwiczebno-Bombowej. Wkrótce przeniesiono go do tworzącego się 220 Dywizjonu Bombowego, który jednak w chwili wybuchu wojny nie był gotów do działań bojowych. W związku z tym jeszcze raz zmieniono jego przydział, tym razem do 216 Eskadry Bombowej, którą dowodził kpt. pil. Władysław Dukszto. Eskadra wojnę obronną eskadra przybyła w składzie 215 (XV) Dywizjonu Bombowego dowodzonego przez kpt. pil. Stanisława Cwynara. Wybuch wojny zastał eskadrę w Podlodowie. Stamtąd samoloty eskadry przeleciały do Starej Wsi, wciąż nie będąc wykorzystane w działaniach przeciwko nieprzyjacielowi. Dopiero 4 września Szymański wraz z załogą: st. sierż. pil. Henryk Szwedowski oraz strzelcy kpr. Antoni Berger i kpr. Franciszek Szuba wziął udział w bombardowaniu nieprzyjacielskich kolumn pancernych w okolicach Piotrkowa i Radomska (klucz Łosi prowadził kpt. Cwynar). 8 września dywizjon ponownie trafił do Podlodowa, a następnie do Wielicka. 16 wrzesnia Łosie przeleciały w okolice Buczacza. Było to ostatnie miejsce w Polsce w którym Szymański spędził tragiczne chwile w ojczyźnie. To właśnie tam w lokalnym szpitalu znalazł rannego w nogę pilota myśliwskiego por. Henryka Szczęsnego. Zabrał go na pokład swojego Łosia i to właśnie dzięki niemu nasz as uratował się przed niewolą, a być może i przed śmiercią z rąk Sowietów (wiele lat po wojnie Szczęsny podczas jednej z uroczystości kombatanckich w Dęblinie podziękował Szymańskiemu za to ocalenie). Z Buczacza Łoś Szymańskiego przeleciał na lotnisko Baneasa koło Bukaresztu, gdzie samolot pozostawiono. Łącznie w czasie kampanii wrześniowej Szymański wziął udział w czterech lotach bojowych, m.in. w okolicach Makowa i Hrubieszowa (wszystkie w załodze ppor. pil. Nowakowskiego).
W Rumunii Szymański spędził tylko kilkanaście dni, zaznajamiając się m. in z rumuńską pilotką, oficerem Iriną Burnaja. Dzięki jej pomocy zawieziony został do konsulatu polskiego w Bukareszcie i tam bardzo szybko uzyskał wizy tranzytowe i inne niezbędne dokumenty. Szymański jechał przez Jugosławię do Grecji, gdzie w Pireusie wsiadł (jako ostatni pasażer) na pokład "Pułaskiego", którym dotarł do Marsylii po trwającym od 18 do 23 października rejsie. Koleją dostał się do Paryża i zameldował się na stacji zbornej lotnictwa w Le Bourget. Nie zagrzał tam długo miejsca. Spotkawszy polskiego oficera, przydzielonego do byłego attaché brytyjskiego w Polsce, G/Cpt Alexandra P. Davidsona, wystarał się o włączenie do polskiego kontyngentu wyjeżdżającego do Anglii i 16 grudnia 1939 r. znalazł się w jednym z pierwszych transportów.
Na angielskiej ziemi Szymański trafił do Centrum Lotnictwa Polskiego w bazie RAF Eastchurch. Został instruktorem musztry oraz strzelania, składających się na kurs rekrucki. 19 maja 1940 r. skierowany został do szkoły nawigacji 1 Air Observer Navigation School w Prestwick w Szkocji, gdzie przebywał do 31 lipca. Latał tam na samolotach typu Anson oraz Fokker. Następnie skierowano go do Swinderby, gdzie organizował się polski 300 Dywizjon Bombowy „Ziemi Mazowieckiej”. Szymański zameldował się tam 2 sierpnia 1940 r. i już dwa dni później wszedł w rytm pracy szkoleniowej. Pierwszy lot wraz z pilotem F/Lt Stefanem Kryńskim odbył na trzymiejscowym bombowcu Fairey Battle (L5427) na trasie Bramcote-Abington i wylądował po 35 minutach. Potem loty treningowe wykonywał też z F/O Markiem Rusieckim, Sgt Józefem Kuflikiem, Sgt Piotrem Nowakowskim, F/O Jerzym Gołko i S/Ldr Stanisławem Cwynarem.
15 września 1940 r. był dla Szymańskiego dniem znamiennym. Pod tą datą figuruje bowiem drugi lot bojowy w historii 300 Dywizjonu (pierwszy odbył się noc wcześniej, tj. 14 września). Zadanie - bombardowanie niemieckich barek desantowych w Boulogne - wykonywało sześć załóg. Jedną z załóg był tercet: pilot F/Lt Stefan Kryński, nawigator P/O Zygmunt Szymański oraz strzelec Sgt Władysław Graczyk na Fairey Battle'u I BH-A (L5530). Niestety zarówno dla tej jak i załogi Sgt Kuflika lot nie okazał się szczęśliwy. Z powodu awarii wyrzutników 250 funtowych bomb o sukcesie mowy nie było. Polska duma narodowa nie pozwoliła jednak sprawy zostawić otwartej. 18 września te dwie załogi poleciały nadplanowo i tym razem lot BH-A trwający trzy godziny i dwadzieścia minut zakończył się sukcesem i bezpiecznym lądowaniem w Swinderby.
Przez kolejne dni września oraz pierwszą połowę października kontynuowano szkolenie, przy czym już 25 października 1940 r. Szymański odbył swój pierwszy zapoznawczy lot na Wellingtonie, te bowiem maszyny poczęły zastępować wysłużone Battle. 28 grudnia 1940 r. o godz. 16:30 poleciał na pierwszy lot bojowy na tym samolocie, bombardowanie Antwerpii. Podczas powrotu z nad celu doszło do tragedii. Wellington BH-A (R1035) rozbił się o drzewa po pierwszej nieudanej próbie lądowania, kiedy pilot dodał gazu celem odejścia i powtórne lądowanie. Pilot Kryński zginął na miejscu, niedługo potem w szpitalu zmarł strzelec Sgt Henryk Węgrzyn, a reszta załogi odniosła ciężkie obrażenia. Zygmunt Szymański z połamanymi żebrami trafił do szpitala, a Jerzy Gołko podczas wydobywania go z wraku doznał uszkodzenia obojczyka.
W marcu 1941 r. po rekonwalescencji Szymański wrócił do dywizjonu, a swój pierwszy lot treningowy wraz z P/O Rusieckim na Wellingtonie R1061 odbył 14 marca. Następne loty bojowe wraz z pilotem Sgt Szymańskim na Wellingtonie R1061 wykonywał kolejno: 7 kwietnia nad Kilonię, 14 kwietnia nad Brest, 17 kwietnia nad Berlin oraz 25 kwietnia ponownie nad Kilonię (cel rezerwowy Lubeka). Na uwagę zasługuję lot nad stolicę Rzeszy. Otóż już w drodze do celu zaczął szwankować silnik, który z czasem trzeba było wyłączyć. Szymański próbował dopompować oleju ręcznie, niestety służąca do tego korba została w jego ręce. Trzeba było podjąć decyzję co robić. Szymański zdecydował, aby lecieć dalej, motywując to tym, że w najgorszym wypadku - lecąc na jednym silniku - zostaną potraktowani przez niemiecką obronę przeciwlotniczą jako niemiecki myśliwiec (brytyjskie nie mogły się przecież w tym rejonie pokazać). W końcu załoga zrzuciła swój ładunek na bliżej nieokreślony cel i zawróciła do bazy. Nad Francją silnik począł pracować prawidłowo i Wellington dotarł do bazy. Dopiero na miejscu wyszło na jaw, że załoga Szymańskiego, jako jedyna w całym RAF tej nocy zbombardowała (podobno objęty nieoficjalnym zakazem atakowania) Poczdam. Wzmianka o tym wyczynie znalazła się też w jednej z angielskich gazet. Następne majowe loty Szymańskiego to bombardowania Hamburga, Brest, Bremy, ponownie Hamburga i wreszcie Kolonii. Nim zakończył swą kolejkę operacyjną wykonał jeszcze naloty na Düseldorf, Osnabrück, ponownie Düseldorf i wreszcie Duisburg. Ten ostatni, 16 lot w pierwsze kolejce lotów odbył 16 czerwca z załogą F/O Cichowskiego na Wellingtonie 2623.
26 czerwca 1941 r. Szymański został skierowany do jednostki wyszkolenia bojowego 18 Operational Training Unit w Bramcote, gdzie już w stopniu porucznika i Flying Officera przybywał do 5 kwietnia 1942 r. Po instruktorskim odpoczynku od pracy operacyjnej ponownie zameldował się w swym 300 Dywizjonie w Hemswell, by odbyć drugą turę lotów bojowych. Został awansowany do stopnia kapitana i Flight Lieutenanta. Z jednostką trafił następnie do Ingham (18 maja), by powrócić do Hemswell 1 października 1942 r. i tam doczekać zakończenia swojej kolejki 1 grudnia 1942 r. Pierwszy raz poleciał nad terytorium nieprzyjaciela 3 maja, wraz z załogą F/O Jasinskiego, gdy celem był Hamburg. Następnie 19 maja bombardował Monachium, a 30 maja Kolonię. W czerwcu, w dalszym ciągu z Jasińskim, bombardował cele w Essen (trzykrotnie), Bremie (dwukrotnie) oraz w Emden, lecąc także na poszukiwanie zaginionej w morzu załogi. Pracowity był tez lipiec: Brema, Wilhelmshaven, dwukrotnie Duisburg, Hamburg oraz Düseldorf i Saarbrücken. Ponownie - dwukrotnie - poszukiwał zaginionych załóg. W tym miesiącu latał też w załogach F/O Metlera i F/O Dobrzańskiego. W sierpniu kolejne misje nad Brestem, Duisburgiem, Düseldorfem i Osnabrück oraz dwa zadania polegające na minowaniu (w załogach P/O Prykiela, Sgt Twardawy i Sgt Szychowiaka oraz jak poprzednio F/O Jasińskiego). Ostatnim lotem bojowym, w jakim wziął udział Szymański, było bombardowanie Frankfurtu z załogą Twardawy 28 sierpnia 1942 r. na Wellingotnie IV (K1320), które w istocie zakończyło się zrzutem bomb na Dunkierkę. Natomiast jego ostatnim lotem w 300 Dywizjonie był trwający godzinę i dwadzieścia minut powietrzny trening z pilotem P/O Machejem na Wellingtonie 1542 dnia 28 listopada 1942 r.
W sumie w swej wojennej karierze na Zachodzie latał on z następującymi załogami, na Battle'ach: F/Lt Stefan Kryński i Sgt Władysław Graczyk na Fairey Battle; na Wellingtonach IC, pierwsza załoga: F/Lt Kryński, F/O Jerzy Gołko (drugi pilot), Sgt Graczyk (radiooperator) i strzelcy Sgt Aleksander Suczyński i Sgt Węgrzyn; na Wellingtonach IC, druga załoga: Sgt Szymański (pilot), F/Lt Władysław Cichowski (drugi pilot), Sgt Graczyk (radiooperator) oraz strzelcy Sgt Marian Gędziorowski i Sgt Górski; na Wellingtonach IV: F/Lt Tadeusz Jasiński, F/O Edward Metler (drugi pilot; zastępowali go też F/Lt Kalfas i F/Sgt Karol Twardawa), F/Sgt Niemiara (radiooperator; zastępowanym czasem przez P/O Jana Jabłońskiego lub Sgt Leona Trzebiatowskiego) oraz strzelcy F/Sgt Górski i Sgt Mirosław Dudziński.
1 grudnia 1942 r. Szymański został skierowany do miejscowości Cranage, gdzie na specjalistycznym kursie w Central Navigation School przygotowywał się do nowych zadań czekających go jako nawigatora linii lotniczych British Overseas Airways Corporation (BOAC). Tam, wraz z personelem brytyjskim doskonalił się w lotach na Ansonach i Wellingtonach IV. Po zakończeniu kursu, 10 stycznia 1943 r. został wysłany do jednej z siedzib BOAC w Bristolu, by jeszcze tego samego dnia zostać skierowany do Poole na południowo-wschodnim wybrzeżu Anglii. Stamtąd wykonał trzy przeloty z angielską załogą na olbrzymich łodziach latających typu Sunderland. Trasa wiodła do Lizbony i dalej do Lagos i Freetown w Afryce. 1 maja 1943 r. Szymański przeleciał do Montrealu i stamtąd kontynuował dalekie loty do Kairu, Karaczi, Lizbony, Nowego Jorku, Kalkuty, Singapuru, Lagos. Był też gościem w Chile, Szkocji, Islandii. 27 stycznia 1944 r. powrócił do Anglii i dalej służąc w BOAC kontynuował loty z Bristolu. 2 stycznia 1945 r. został skierowany do Wyższej Szkoły Lotniczej w Weston-super-Mare. Prowadzony przez polskich oficerów kurs sztabowy ukończył 17 września 1945 r., a do BOAC powrócił 15 września 1945 r. Miał zostać przydzielony do 9 Armii Powietrznej USAAF (9th Air Force), jednakże decyzję tę cofnięto.
Za zasługi wojenne Zygmunt Szymański odznaczony został Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari (nr 9101), trzykrotnie Krzyżem Walecznych, czterokrotnie Medalem Lotniczym, Polowym Znakiem Obserwatora (nr 378), Odznaką Honorową za Rany i Kontuzje oraz licznymi medalami pamiątkowymi. Kończąc służbę w Polskich Siłach Powietrznych był polskim majorem oraz brytyjskim Flight Lieutenantem. 29 lutego 1947 r. trafił do Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia, ale podjąwszy decyzję o pozostaniu na emigracji 16 maja 1947 r. wrócił do BOAC, gdzie zaoferowano mu tymczasowy kontrakt. Był dobrym kandydatem na pracownika, gdyż oprócz języka angielskiego znał też dobrze francuski oraz rosyjski. "Tymczasowy kontrakt" w BOAC (a później w British Airways) trwał aż do 1965 r., kiedy Szymański przeszedł na emeryturę. Zatrudnił się w innych zawodach - niestety ani praca taksówkarza (wykończył kilka sprzęgieł), ani budowniczego domów czy też konstruktora pieców olejowych nie dawały mu satysfakcji. Zajął się więc fotografią, był przedstawicielem na Polskę firmy Bowens. Jednakże wciąż ciągnęło go do latania. Otrzymał pracę w firmie Transmeridian Cargo, polegającą na przewożeniu rozmaitych ładunków potężnymi samolotami transportowymi typu Canadair w najodleglejsze części świata. Awokado woził z Brazylii, helikoptery z Anglii, truskawki z Kalifornii, owce z Rosji, kwiaty z Afganistanu, a owoce z Teneryfy. Swój ostatni swój lot wykonał 14 listopada 1979 r. osiągając łącznie aż 22 692 godziny spędzone w powietrzu. Odwiedził 117 krajów, 460 razy przeleciał Saharę, a 501 razy Atlantyk. Latał m.in. na maszynach typu Tiger Moth, Avro Anson, Vickers Wellington, Short Sunderland, Avro York, Liberator, DC-3, B-25 Mitchell oraz DC-7C.
Będąc na emeryturze mieszkał w Northolt pod Londynem. Wielokrotnie odwiedzał Polskę, zwłaszcza jej stolicę oraz Lubelszczyznę. Pułkownik Zygmunt Szymański zmarł w Warszawie 30 listopada 2007 r. w wieku 90 lat. Pochowany został w rodzinnym grobowcu na warszawskim Cmentarzu Bródnowskim.
Piotr Sikora