Polskie Siły Powietrzne w II wojnie światowej
Walerian Sosiński

Walerian Sosiński

Walerian Sosiński urodził się 29 sierpnia 1919 r. w Zbiersku koło Kalisza w Wielkopolsce. Ojciec Józef był pracownikiem lokalnej cukrowni (matka Zofia z domu Okoń). W rodzinnym mieście uczęszczał do siedmioklasowej szkoły powszechnej, którą ukończył w 1934 r. Mając 15 lat rozpoczął pracę zarobkową jako ślusarz-monter maszynowy w cukrowni w Zbiersku. Interesował się żywo lotnictwem. Jako nastolatek ukończył szkolenie szybowcowe w kategoriach "A" i "B". Latał w ramach Przysposobienia Wojskowego Lotniczego na Fordonie niedaleko Bydgoszczy. Po ukończeniu osiemnastego roku życia zgłosił się na ochotnika do wojska i podjął służbę zawodową. Wybrał oczywiście lotnictwo. 15 grudnia 1937 r. rozpoczął służbę w 3 Pułku Lotniczym w Poznaniu. Przeszedł 10-tygodniowe szkolenie w Biedrusku, a następnie kurs obsługi samolotów. Następnie przydzielony został w stopniu starszego szeregowca do 32 Eskadry Liniowej. Jako mechanik zajmował się lekkimi bombowcami typu PZL.23 Karaś. Miał ambicję nie tylko oglądać jak inni startują i lądują, ale i samemu pilotować. Równolegle z obsługą maszyn uczęszczał więc w Eskadrze Treningowej na kurs pilotażu. Przed wybuchem wojny zaliczył teorię i zdążył się wylaszować na RWD-8.

W ramach mobilizacji pod koniec sierpnia 1939 r. wraz z rzutem kołowym 32 Eskadry wyruszył z pokojowego lotniska Ławica na polowe lądowiska Lublinek, a następnie Sokołów koło Ozorkowa. W ciągu kolejnych dni wojny pracował przy Karasiach eskadry i stopniowo z nią wycofywał się na wschód, a potem na południe. 11 września z powodu ogromnych strat w personelu i sprzęcie eskadra została rozformowana, a jej personel naziemny pod dowództwem oficera technicznego kpt. Teodora Dachowskiego ewakuował się ciężarówkami ku granicy węgierskiej. Sosiński jechał ciężarowym Fiatem przez Monasterzyska, Buczacz i Delatyn. Granicę przekroczył 19 września w rejonie Przełęczy Tatarskiej. Został internowany przez Węgrów. W obozie przebywał blisko dwa i pół miesiąca. Ostatecznie zdołał uciec. Szczęśliwie dotarł do Budapesztu, gdzie uzyskał pomoc polskiego konsulatu: otrzymał pieniądze na cywilne ubrania oraz przewodnika. Następnie wyjechał na zachód kraju i przez zamarzniętą rzekę Drawę przeszedł do Jugosławii. Został schwytany przez straż graniczną w miejscowości Pitomača. Wysłano go pociągiem (wraz z innymi Polakami, w towarzystwie jugosłowiańskiego wartownika) do Zagrzebia i osadzono na dwa tygodnie w areszcie. Po odsiedzeniu, w nienajgorszych zresztą warunkach, kary za nielegalne przekroczenie granicy został puszczony wolno i przez Mediolan, Turyn i Modanę pociągiem dojechał do Francji. Wcześniej po raz drugi już uzyskał pomoc polskiej placówki konsularnej, w Zagrzebiu.

Od 10 stycznia 1940 r. Sosiński przebywał w polskiej bazie w Lyonie. Niedługo potem zgłosił się na wyjazd do Anglii, by służyć w Polskich Siłach Powietrznych formowanych u boku Royal Air Force. 2 lutego 1940 r. przez Paryż dotarł do Cherbourga, skąd promem odpłynął do Anglii. Został skierowany do polskiego ośrodka w Eastchurch. Przez kolejne miesiące szkolił się tam m.in. w znajomości alfabetu Morse'a oraz uczył angielskiego. Nauka szła bardzo powoli, ożywienie przyszło dopiero gdy Niemcy poważnie zagrozili Wielkiej Brytanii. Sosiński został skierowany do szkoły bombardowania i strzelania 10 Bombing and Gunnery School w szkockim Dumfries na kurs dla strzelców samolotowych, po czym 7 października 1940 r. znalazł się w 307 Dywizjonie Myśliwskim Nocnym "Lwowskim". Rozpoczął loty treningowe na jednosilnikowych myśliwcach Defiant z dwuosobową załogą. Jego partnerem został plut. pil. Antoni Joda (weteran kampanii wrześniowej i francuskiej; zginął nocą z 9 na 10 stycznia 1941 r. po przymusowym lądowaniu na mieliźnie). Ostatecznie Sosiński nie pozostał w 307 Dywizjonie, poprosił o przeniesienie do jednostki bombowej. Po latach wspominał, że niesamowicie irytowała go sytuacja, w której pilot wprowadzał Defianta w lot nurkowy, a on znajdował się tyłem do kierunku lotu. Prośbę Sosińskiego zaakceptowano i 10 listopada został przeniesiony do wyposażonego w jednosilnikowe samoloty Fairey Battle 300 Dywizjonu Bombowego "Ziemi Mazowieckiej". Dywizjon wkrótce przezbrojono na dwusilnikowe Wellingtony IC, obsadzane przez sześciu lotników. Sosiński - którego koledzy nazywali Waldek - trafił jako tylny strzelec do załogi: sierż. pil. Piotr Nowakowski, por. pil. Jerzy Gołko, por. obs. Tomasz Łubieszko, sierż. rtg. Albin Socha, sierż. strz. Henryk Kudełko. Gołkę później zastąpił plut. pil. Wacław Wielondek, a Łubieszkę por. obs. Czesław Dej.

Z tą załogą Sosiński rozpoczął regularne loty nad terytorium nieprzyjaciela - Francję, Holandię i Niemcy. Jego chrztem bojowym było zbombardowanie zapasów paliwa w Rotterdamie 28 grudnia 1940 r. Potem latał kolejno nad Rotterdam, Kilonię, Brest, Bremę, Kolonię, Brest, Kilonię, Mannheim, ponownie Brest, Hamburg i znowu Bremę. Tego ostatniego zadania omal nie przypłacił życiem, gdyż jego Wellington w drodze powrotnej na własne lotnisko został zaatakowany przez wrogiego myśliwca. Załogę ocaliła dobra współpraca Sosińskiego i pilota.

W maju i czerwcu 1941 r. Sosiński bombardował Hamburg, Kolonię, Rotterdam, Osnabrück, Duisburg i cztery razy z rzędu Bremę. Nocą z 29 na 30 czerwca 1941 r. to miasto okazało się dlań po raz kolejny pechowe. W locie powrotnym nad wybrzeżem Holandii samolot został trafiony przez obronę przeciwlotniczą. Uszkodzeniu uległa instalacja olejowa i pilot musiał wyłączyć silnik. Załoga postanowiła spróbować dolecieć z powrotem do bazy, a radiotelegrafista cały czas nadawał pozycję samolotu i sygnał SOS. Około 120 mil od angielskiego brzegu, na Morzu Północnym, Wellington wodował. Przy uderzeniu w powierzchnię morza otworzyły się drzwi w przedniej części bombowca i woda wdarła się do środka. Sosiński opuścił tonący samolot i zajął miejsce w ratunkowym pontonie. Będąc na pokładzie dinghy pomógł innym członkom załogi dostać się na pokład - z wody wyciągnął kolejno radiotelegrafistę, drugiego i pierwszego pilota, nawigatora i strzelca. Gdy wszyscy byli już bezpieczni, Sosiński z zimna i wyczerpania zapadł w letarg. Obudził się dopiero o świcie. W kilka godzin później nadleciał samolot, zrzucił paczkę z żywnością i lekarstwami, nadał lampą Aldisa informację, że powiadomił Anglię o pozycji rozbitków i że z powodu braku paliwa odlatuje. 15 minut później nadleciał kolejny samolot (Sosiński rozpoznał na kadłubie litery BH na kadłubie) i naprowadził na dinghy angielską łódź ratunkową.

Szóstkę lotników podjął z morza brytyjski kuter i przetransportował do portu Sunderland, bazy brytyjskiej marynarki. Wszystkich zabrano do szpitala Royal Navy w tymże mieście. Sosiński spędził tam 3 dni, a po wyjściu otrzymał czasowe zwolnienie z lotów oraz urlop - łącznie pięć tygodni (część urlopu spędził w ośrodku wypoczynkowym w Torquay). Następnie powrócił do dywizjonu, by ukończyć turę. Jego starą załogę rozdzielono, toteż musiał latać jako rezerwowy członek załogi np. w zastępstwie chorych lotników. Latał m.in. z załogami por. pil. Jerzego Gołki, por. pil Franciszka Jakusz-Gostomskiego, mjr. pil. Jana Michałowskiego i ppor. pil. Marka Rusieckiego. Od lipca 1941 r. do stycznia 1942 r. do listy celów, które zbombardował, mógł dopisać: Frankfurt nad Menem, Bremę (dwie takie misje), Cherbourg, Emden, pancerniki "Scharnhorst" i "Gneisenau" (trzy loty), Hamburg i Münster. Po wykonaniu 31. lotu zakończył kolejkę lotów i 2 lutego 1942 r. odszedł na odpoczynek do jednostki wyszkolenia bojowego 18 Operational Training Unit w Bramcote. Rozpoczął tam pracę instruktora przygotowującego polskie załogi Wellingtonów do czekających je w dywizjonach bojowych zadań. W czasie służby w Bramcote Sosiński, jako posiadacz najwyższych wojennych odznaczeń, został wytypowany do reprezentowania jednostki na pogrzebie gen. Władysława Sikorskiego na Cmentarzu Lotników Polskich w Newark-on-Trent. Był jednym z tych, którzy 16 lipca 1943 r. nieśli i spuszczali do ziemi trumnę z ciałem Naczelnego Wodza. Od lipca 1942 r. do września 1943 r. w Bramcote ukończył kurs bombardierów i 1 października 1943 r. odszedł do szkoły pilotażu podstawowego 16 (Polish) Service Flying Training School w Newton. W jednostce aż do 1946 r. był instruktorem dla bombardierów.

W chwili rozformowania Polskich Sił Powietrznych Sosiński miał polski stopień starszego sierżanta i brytyjski Warrant Officera. Za zasługi bojowe odznaczony był Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari (nr 9214), czterokrotnie Krzyżem Walecznych, dwukrotnie Medalem Lotniczym, Polowym Znakiem Strzelca (nr 61) oraz pamiątkowymi medalami brytyjskimi.

W 1947 r. wstąpił do Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia. Pozostał w Anglii. Zmienił imię i nazwisko na William Gray. Początkowo pracował w zakładach Dunlopa w Leicester, potem znalazł zatrudnienie w przemyśle lotniczym, obsługując obrabiarki i szlifierki. W 1964 r. wyemigrował do Kanady, gdzie przez półtora roku w firmie Canadian Vickers był kierownikiem 72-osobowego zespołu wykonującego schody ruchome do metra w Montrealu. Po zakończeniu tego kontraktu przeniósł się na Wyspy Bahama. Handlował tam spychaczami, jednak po dwóch latach wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Osiadł w Kalifornii i został pracownikiem amerykańskiej firmy handlującej maszynami. Gdy zakończyła się wojna w Wietnamie i spadła sprzedaż, w firmie przeprowadzono redukcje. Sosiński stracił pracę, jednak otworzył własny biznes. Kupił dwie używane maszyny budowlane, wyremontował je i odsprzedał z zyskiem, a zarobione pieniądze ponownie zainwestował. Pracując ciężko przez wiele lat zgromadził pokaźny majątek (w latach 80. XX wieku w jego przedsiębiorstwie przez krótki okres pracował znajomy z lat wojny, Stanisław Skalski). Równocześnie prowadził działalność polonijną - był członkiem Kongresu Polonii Amerykańskiej oraz prezesem Stowarzyszenia Lotników Polskich w Kalifornii. Odznaczony został za to Złotym Krzyżem Zasługi.

W 1993 r. brał udział w sprowadzeniu zwłok gen. Sikorskiego do Polski. 13 września nastąpiła ich ekshumacja z Newark-on-Trent, a 17 września złożono je w krypcie św. Leonarda w podziemiach katedry na Wawelu. W uroczystościach brali udział m.in. książę Filip (mąż Elżbiety II) oraz weterani Polskich Sił Zbrojnych. Sosiński był jedynym, który niósł trumnę Naczelnego Wodza 50 lat wcześniej w Newark-on-Trent.

W 2004 r. zdecydował się na powrót do Polski. 11 kwietnia tego roku uroczyście pożegnano go w polskiej audycji radia kalifornijskiego, a wkrótce potem był już w kraju. Zamieszkał w Kaliszu, a krótko przed śmiercią przeniósł się do swojej rodzinnej miejscowości Zbierska.

Kapitan w stanie spoczynku Walerian Sosiński zmarł 1 listopada 2008 r. w Zbiersku, miał 89 lat. Pochowany został na cmentarzu w Zbiersku.

Wojciech Zmyślony