Polskie Siły Powietrzne w II wojnie światowej

Bitwa nad Gandawą

Na przełomie lat 1944–1945 polskie 131 Skrzydło Myśliwskie, zreorganizowane w lipcu 1944 r., składało się z trzech dywizjonów myśliwskich: 302 Dywizjonu „Poznańskiego” (którym dowodził mjr Marian Duryasz), 308 Dywizjonu „Krakowskiego” (z kpt. Karolem Pniakiem na czele) oraz 317 Dywizjonu „Wileńskiego” (pod wodzą kpt. Mariana Chełmeckiego). Wszystkie te jednostki, podlegające lotnictwu taktycznemu 2nd Tactical Air Force używały samolotów Spitfire LF.IX. Ich zaangażowanie w walkach nad kontynentem było spore i tylko w dwóch ostatnich miesiącach wykonały 1031 samolotozadań, zrzucając na cele nieprzyjacielskie łącznie 208 ton bomb. Ten tercet myśliwski od października 1944 r. stacjonował na belgijskim, rozmokłym lotnisku Sint-Denijs-Westrem koło Gandawy w Belgii (według alianckiego systemu oznaczania lotnisk na kontynencie – B.61) i w perspektywie miał kolejną przeprowadzkę do Grimbergen (B.60).

W mroźny poranek 1 stycznia 1945 r. o godz. 8:15 wystartował 308 Dywizjon w sile 12 maszyn. Kpt. Ignacy Olszewski poprowadził pilotów nad cele, jakimi były tego dnia zabudowania oraz przeprawa niemiecka w rejonie Woensdrecht, na północ od Antwerpii. Za Olszewskim, siedzącym w kabinie ZF-O (MJ342), podążali: ppor. Tadeusz Szlenkier na ZF-T (MK346), chor. Władysław Majchrzyk, pilot z dużym stażem w dywizjonie, na ZF-V (MJ998), sierż. Rajmund Kaniok na ZF-M (MK623), ppor. Wacław Chojnacki na ZF-P (MJ281), plut. pchor. Jerzy Główczewski na ZF-U (MJ396), por. Bronisław Mach na ZF-F (MJ418), ppor. Andrzej Dromlewicz na ZF-D (MJ475), plut. Stanisław Bednarczyk na ZF-G (MK756), plut. Zygmunt Soszyński na ZF-C (MJ954), plut. Stanisław Breyner na ZF-K (MJ467) oraz plut. Józef Stanowski na ZF-E (MJ888). Pogoda była świetna, co ułatwiło Polakom namierzenie celu oraz jego zbombardowanie. Ostrzeliwanie z broni pokładowej nie było konieczne, co niebawem okazało się dla „Krakusów” zbawienne.

O godz. 8:35 kpt. Chełmecki, pilotując maszynę JH-L na czele 11 innych Spitfire'ów z 317 Dywizjonu poleciał jako drugi, by dobrać się do Niemców nad rzeką Waal. Towarzyszyli mu tego dnia: por. Czesław Mroczyk na JH-Y (MK948), por. Zbigniew Żmigrodzki na JH-E (NH315), por. Jan Kowalski na JH-V (PL265), sierż. Zenobiusz Wdowczyński na JH-R (MJ883), por. Tadeusz Powierza na JH-P (MK190), plut. Stanisław Iwanowski na JH-T (MJ589), por. Bogdan Muth na JH-M, por. Roman Hrycak na JH-H (ML320), plut. Kazimierz Hubert na JH-B (MJ423) i plut. Stanisław Piesik na JH-D (MK899).

Kolejnych osiem samolotów 302 Dywizjonu podzielonych na dwie czterosamolotowe sekcje miało operować niezależnie od siebie. Pierwszą w składzie: plut. Franciszek Detka na WX-Z (PL286), sierż. Stanisław Celak na WX-O (MH883) i por. Ludwik Kraszewski na WX-B (NH206) o godz. 8:40 poderwał w powietrze lecący Spitfirem WX-K (MJ458) por. Edward Jaworski. Wysłano ich w rejon Amersfoort – Zwolle – Apeldoorn.

Lecieliśmy na wysokości 15 tys. stóp – wspomina Jaworski – pogoda była mroźna, ale piękna. Dostaliśmy ostrzeżenie, że na tej samej wysokości, na lewo, mogą znajdować się „bandyci”. W pewnym momencie odebrałem przez radio rozkaz, by natychmiast zrzucić bomby i udać się w rejon Eindhoven, gdzie Niemcy niespodziewanie przypuścili atak na jedno z lotnisk [B.78 zaatakowane po godz. 9:00 przez JG 3]. Gdyby na tym etapie było wiadomym, że jest to część większej operacji, polecielibyśmy nad inne lotnisko i tam zaczekali na niespodziewanych gości. Niestety wówczas nikt tego nie wiedział i gdy przybyliśmy we wskazany rejon, Niemców już nie było, a wszystko płonęło. Tymczasem polecono nam natychmiast lecieć nad Bredę, gdzie też zaczynało być gorąco. Po drodze własna artyleria przeciwlotnicza trafiła samolot Jana [właściwie Stanisława] Celaka, który siadał na brzuchu z bombami w rejonie Antwerpii.

Lądowaliśmy w zbombardowanej kilka minut wcześniej Bredzie [B.77 Gilze-Rijen bombardowane przez III./KG 76 pomiędzy godz. 9:30 a 9:50], uważając, by nie wpakować się w któryś z wielu lejów. Początkowo nikt z obsługi nie wyściubił nosa, nie widząc kim jesteśmy. Po uzupełnieniu paliwa udaliśmy się do Sint-Denijs. Już z daleka widzieliśmy dymy. Uświadomiło nam to, że nasze macierzyste lotnisko też stało się celem ataku. Nie wiedzieliśmy jeszcze wówczas o rozmiarach potyczki.

Kiedy 16 grudnia 1944 r. Niemcy rozpoczęli kontrofensywę w Ardenach, dla wszystkich było to ogromne zaskoczenie. W krótkim też czasie wojska marszałka von Rundstedta zaczęły odnosić sukcesy. Rezultatem tej operacji był również wzmożony wysiłek Luftwaffe, która próbowała wykrzesać z siebie ostatnie siły, walcząc z ambicjami Göringa oraz nieprzychylną pogodą. Operacja „Bodenplatte”, mająca w założeniu zaskoczyć aliantów na zatłoczonych lotniskach, zmęczonych nocą sylwestrową, pewnych swej dominacji, winna – zdaniem jej planistów – okazać się zimnym prysznicem dla RAF i USAAF. Czy tak się w istocie stało pokazały godziny ranne 1 stycznia 1945 r.

Piloci 308 Dywizjonu po wykonanym zadaniu wracali już do domu, gdy w eterze rozległo się wołanie o pomoc. Sint-Denijs-Westrem było w opałach. Około 15 kilometrów od Gandawy, w rejonie Lokeren plut. Breyner zobaczył dwa niemieckie Fw 190 lecące blisko siebie na wysokości około 200 stóp. Należały one do III./JG 54 atakującego Grimbergen. Kiedy miał już otworzyć ogień, niemieckie samoloty niespodziewanie przewrotem wyrwały do tyłu i weszły w nurkowanie. To, co stało się potem, było dla Polaka zupełnym zaskoczeniem. Jeden z FW „wyrżnął” w budynek, drugi rozbił się o ziemię w okolicy Sinaai. Obaj piloci nie zdołali wyprowadzić maszyn z nurkowania. Za sterami pechowego Fw 190D-9 „żółta 2” znajdował się dowódca 11./JG 54, Hptm. Wilhelm Bottländer, natomiast „Dorę” z żółtym numerem „7” pilotował Ofw. Walter Eckert. Obaj lotnicy polegli.

W tym samym rejonie znajdował się również por. Mach, który zlokalizował lecący na wschód samolot niemiecki. Usadowił się za nim i zmniejszając dystans z 200 do 100 jardów częstował pociskami. Seria była skuteczna, jako że Focke-Wulf 190D-9 „biała 3” obrócił się na plecy a pilot Fw. Paul Drutschmann z 9./JG 54 wyskoczył na spadochronie. Dla Macha nie był to jednak koniec wrażeń, jako że lecąc w stronę B.61 spostrzegł dwa Fw 190. Zaatakował lecącego z tyłu, tyle że w tym czasie za Polakiem usadowił się trzeci myśliwiec Luftwaffe. Mimo że jego ostrzał był celny – widział fragmenty samolotu wirujące w powietrzu – Mach musiał pozostawić swą ofiarę, sam mogąc znaleźć się niebawem w tarapatach. Związał walką trzeciego FW i w morderczym pojedynku z 2000 stóp zszedł nad powierzchnię ziemi. Mimo że działka Macha milczały, w rezerwie były jeszcze karabiny maszynowe. Pociski zabębniły po całym poszyciu samolotu konstrukcji Kurta Tanka. Mach zobaczył, że pilot niemiecki odrzucił owiewkę, w dalszym ciągu kontynuując lot. Niedługo jednak myśliwiec uderzył w ziemię na zachód od Terneuzen.

Lecący w kluczu Macha plut. Bednarczyk też uzyskał pewne zestrzelenie Fw 190. Była to A-8 „niebieska 5” z 8./JG 1. Pilotował ją tego pechowego dnia Fw. Harijs Klints (Łotysz), który rozbił sie koło Zwijnaarde.

Nad lotniskiem Sint-Denijs-Westrem jako pierwszy znalazł się ppor. Chojnacki, siedem minut po rozpoczęciu ataku. Polak zamierzał lądować, kiedy zobaczył jednak trzy Fw 190 nad lotniskiem, otworzył do jednego z nich ogień z dystansu 800 jardów. Seria była celna, jako że niemiecka maszyna najpierw zaczepiła skrzydłem o drzewo, poźniej „potknęła się” o jeden z budynków, by wreszcie zakończyć na „Latającej Fortecy” B-17, pochodzącej z 533 Dywizjonu Bombowego USAAF (533rd Bombardment Squadron) z 381 Grupy Bombowej USAAF (381st Bombardment Group), która od pewnego czasu stała na lotnisku, a jej uszkodzenia dopiero co naprawiono. Pilotem Focke-Wulfa był prawdopodobnie Fw. Karl Hahn z 5./JG 1. Niestety w chwilę potem samolot Chojnackiego również został trafiony i pilot polski zginął.

Lecący w pewnej odległości od reszty kolegów plut. Stanowski też zobaczył samoloty Luftwaffe panoszące się nad jego lotniskiem. Spitfire Stanowskiego na wysokości 1200 stóp plunął ogniem z odległości 200 jardów. To wystarczyło, by jeden z FW zapalił się i rozbił na zachód od Gandawy.

Nie była to wszakże jedyna ofiara Stanowskiego. Ostrzelał kolejnego myśliwca, obserwując jak po jego serii wysunęło się podwozie w niemieckim samolocie a pociski ulokowały w kadłubie oraz kabinie. To był koniec. Fw 190A-9 Hptm. Georga Hackbartha z I./JG 1 „biała 23” rozbił się. Niestety i Stanowski był w opałach. Przekonał go o tym wskaźnik paliwa. Przymusowe lądowanie zakończyło się uszkodzeniem maszyny.

O sukcesie mógł tego dnia mówić też ppor. Szlenkier. Zaatakował „swego” Focke-Wulfa z odległości 250 jardów z działek i kaemów. To zaowocowało oderwaniem się prawego skrzydła w samolocie przeciwnika, a w rezultacie rozbiciem. Przypuszcza się, że Polak strzelał do Uffz. Gerharda Behrensa z 8./JG 1. Jego Fw 190A-8 „niebieska 14” rozbił się koło farmy przy ulicy Rosdamstraat w Gandawie, a ciało pilota zostało wyrzucone siłą impetu. Niestety i Szlenkier wylądował awaryjnie, sam oberwawszy w czasie walki nad Gandawą. Jego pogromca, Fw. Fritz Hoffmann został zaatakowany przez ppor. Dromlewicza, a jego serie z kaemów oraz działek były celne na tyle, że niemiecki pilot musiał ratować się opuszczając kabinę samolotu. Co ciekawe, Niemiec należał do 3./JG 1. Po drodze zgubił swoją formację I./JG 1 i dołączył do II./JG 1. Na ziemi, w okolicy De Pinte belgijscy cywile bardzo nieprzyjaźnie powitali Hofmanna, co skończyło się dla niego siniakami.

Innego Focke-Wulfa na wschód od Gandawy posłał na ziemię dowodzący tego dnia w powietrzu kpt. Olszewski, zresztą podobnie jak jego podkomendny, plut. Soszyński. Przyznaje mu się zestrzelenie Uffz. Heinza Schulza z 2./JG 26, który pilotował „Dorę” z „czarną 11”. Ten samolot rozbił sie koło Sinaai. Łupem musiał „niestety” podzielić się plut. pchor. Główczewski, któremu w zwycięstwie pomogła artyleria przeciwlotnicza.

Zwycięstwo odniósł też dowódca 317 Dywizjonu kpt. Chełmecki, który dopadł Fw 190, gdy ten bezkarnie atakował lotnisko. Ostrzał Polaka okazał się celny i Niemiec rozbił się za linią kolejową, uderzając w niewielki budynek. Chełmecki jako pierwszy pilot swego dywizjonu wylądował o godz. 10:05. Niestety walka nad Gandawą kosztowała życie jednego z pilotów 317 Dywizjonu. Doświadczony por. Powierza – poprzednio służący w 303 Dywizjonie, 501 Dywizjonie Myśliwskim RAF (501 Squadron) oraz 302 Dywizjonie – w chwili śmierci miał 31 lat. Jego pogromcą był któryś z pilotów II./JG 1.

Pozostali piloci 317 Dywizjonu zgłaszali odpowiednio: por. Żmigrodzki jedno zestrzelenie pewne oraz jedno uszkodzenie. Żmigrodzki osobiście nie widział momentu rozbicia się samolotu niemieckiego, sam będąc atakowanym a w rezultacie lądując przymusowo. Taki efekt meldował również plut. Piesik, a jako trzeci z tym samym wynikiem wrócił plut. Hubert.

Por. Mroczyk zgłosił jedno pewne zwycięstwo, ale sam przymusowo wylądował. Z jednym Fw 190 zestrzelonym wracał z pojedynku sierż. Wdowczyński, który zresztą sam był w tarapatach, gdyż jego silnik przestał pracować. Co prawda wylądował przymusowo, ale żył. Za ofiarę Wdowczyńskiego uznaje się się Uffz. Ericha Wennigesa z 5./JG 1 na Fw 190A-8 „biała 15”. Samolot niemiecki jako zniszczony prawdopodobnie zgłosił por. Hrycak, a uszkodzony plut. Iwanowski. W bitwie nad Gandawą Niemcy stracili też innych pilotów: Ofw. Kurta Niedereichholza, Lt. Waltera Holicka, Uffz. Otto Kuntzscha i Ofhr. Hilmara Kreba. Do niewoli dostali się: Uffz. Edgar Ardner, Uffz. Reinhold Schober i Uffz. Alfred Fritzsche. Niektórych zwycięstw nie można przypisać konkretnym pilotom polskim czy też artylerii przeciwlotniczej ze względu na panujące w powietrzu zamieszanie. Wzmogło sie ono jeszcze w chwili, gdy nad Gandawą znalazły się samoloty z 1. oraz 4./JG 1, które miały zajmować się swoimi celami w sąsiednim Maldegem (B.65) oraz Ursel (B.67). Dziewiątka pilotów z 317 Dywizjonu lądowała o godz. 10:10. Przed godz. 11:00 wrócili też piloci 302 Dywizjonu, którzy nie brali udziału w potyczce: st. sierż. Gerard Schmidt na WX-N (NH463), ppor. Bronisław Raszewski na WX-Q (MK403), ppor. Klemens Jastrzębski na WX-F (MJ682) oraz por. Zygmunt Poraziński na WX-E (NH197). Za nimi z B.60 dotarła trójka pod wodzą Jaworskiego.

Nalot ten kosztował więc połączone siły JG 1 oraz III./JG 54 i I./JG 26 (te dwie ostatnie w innym rejonie) znaczne straty. Polakom zaliczono 18 i 1/2 samolotów zniszczonych na pewno, 1 zestrzelony prawdopodobnie oraz 5 uszkodzonych. Jednostka JG 1, nim zakończył się dzień operacji „Bodenplatte”, zgłosiła łącznie 29 maszyn utraconych bezpowrotnie. 24 pilotów niemieckich nie wróciło na lotniska w Twente, Drope i Rheine.

Straty 131 Skrzydła również były spore. 302 Dywizjon musiał całkowicie spisać ze stanu sześć Spitfire'ów, następne dwa początkowo oszacowano jako nadające się do remontu (w tym Celaka), jednak ostatecznie okazało się, że ich reperacja jest niemożliwa. Oprócz tego jeden samolot był do uratowania, tyle że jego naprawa wymagałaby przetransportowania do jednostki warsztatowo-naprawczej Maintenance Unit. 308 Dywizjon stracił bezpowrotnie dwa samoloty (w tym Chojnackiego), po czym stwierdzono iż również maszyna Szlenkiera, mimo początkowych założeń, nie będzie uratowana. Jeszcze jeden z myśliwców został uszkodzony, na tyle jednak, że mogł po pewnym czasie wrócić do służby. Na ziemi zniszczonych zostało także dalszych pięć myśliwców oraz jeden, który nie nadawał się do remontu na miejscu. Dywizjon „Wileński” stracił tego dnia bezpowrotnie pięć (lub sześć) samolotów (w tym por. Powierzy). Oprócz poległych pilotów zginęło w Sint-Denijs-Westrem czterech żołnierzy personelu naziemnego, w tym trzech Polaków: kierowca kpr. Jerzy Bielka (służący pod pseudonimem Jerzy Koczwara), mechanik kpr. Józef Sikora (obaj z 6302 Eszelonu Obsługowego) oraz kierowca kpr. Antoni Komorowski (z polowej składnicy materiałowej 408 Air Stores Park), a rany odniosło kolejne 20.

Patrząc na bilans zysków i strat obu stron, jaki niewątpliwie należałoby przeprowadzić, ważny jest nie sam wymiar operacji z 1 stycznia, a rezultat, jaki przyniosła obu stronom. Alianci ponieśli wprawdzie pewne straty w ludziach, zaś około 300 samolotów RAF i USAAF było zniszczonych lub też nie nadawało się do naprawy. Jednak ten problem rozwiązano bardzo szybko i w przeciągu tygodnia jednostki odzyskały zdolność operacyjną.

Inaczej sprawa przedstawiała się dla Luftwaffe. Ten zryw ostatniej nadziei oprócz 214 poległych, zaginionych oraz wziętych do niewoli pilotów kosztował II Jagdkorps stratę 19 dowódców różnego szczebla, ludzi na wagę złota w sytuacji, w jakiej znajdowała się III Rzesza. Zaczęło się szukanie winnych. Hitler żądał usunięcia ze stanowiska niedawno awansowanego Generalleutnanta Adolfa Gallanda. Nad tym ostatnim poczęły zbierać się ciemne chmury w postaci śledztwa prowadzonego przez Gestapo oraz SS. Ani dowodzący Luftwaffe Generalleutnant Karl Koller, ani następca Gallanda Gordon Gollob, który objął dowodzenie nad Jagdflieger, nie byli w stanie odwrócić skutków klęski. Ani w styczniu 1945 r., ani nigdy potem.

Dyon
Samolot
Pilot
Zestrzelony
na pewno
Zestrzelony
prawdo-
podobnie
Uszkodzony
308Spitfire LF.IX, ZF-F (MJ418)por. pil. (F/Lt) Bronisław Mach2 x Fw 190 Fw 190
308Spitfire LF.IX, ZF-K (MJ467)plut. pil. (Sgt) Stanisław Breyner2 x Fw 190  
308Spitfire LF.IX, ZF-E (MJ888)plut. pil. (F/Sgt) Józef Stanowski2 x Fw 190  
308Spitfire LF.IX, ZF-G (MK756)plut. pil. (W/O) Stanisław BednarczykFw 190  
308Spitfire LF.IX, ZF-P (MJ281)ppor. pil. (F/O) Wacław ChojnackiFw 190  
308Spitfire LF.IX, ZF-D (MJ475)ppor. pil. (P/O) Andrzej DromlewiczFw 190  
308Spitfire LF.IX, ZF-O (MJ342)kpt. pil. (F/Lt) Ignacy OlszewskiFw 190  
308Spitfire LF.IX, ZF-C (MJ954)plut. pil. (F/Sgt) Zygmunt SoszyńskiFw 190  
308Spitfire LF.IX, ZF-T (MK346)ppor. pil. (F/O) Tadeusz SzlenkierFw 190  
308Spitfire LF.IX, ZF-U (MJ396)plut. pchor. (Sgt) Jerzy Główczewski1/2 x Fw 190  
317Spitfire LF.IX, JH-B (MJ423)plut. pil. (Sgt) Kazimierz HubertFw 190 Fw 190
317Spitfire LF.IX, JH-D (MK899)plut. pil. (W/O) Stanisław PiesikFw 190 Fw 190
317Spitfire LF.IX, JH-E (NH315)por. pil. (F/Lt) Zbigniew ŻmigrodzkiFw 190 Fw 190
317Spitfire LF.IX, JH-Lkpt. pil. (S/Ldr) Marian ChełmeckiFw 190  
317Spitfire LF.IX, JH-Y (MK948)por. pil. (F/Lt) Czesław MroczykFw 190  
317Spitfire LF.IX, JH-R (MJ883)sierż. pil. (W/O) Zenobiusz WdowczyńskiFw 190  
317Spitfire LF.IX, JH-H (ML320)por. pil. (F/Lt) Roman Hrycak Fw 190 
317Spitfire LF.IX, JH-T (MJ589)plut. pil. (F/Sgt) Stanisław Iwanowski  Fw 190
   
Razem
18 i 1/2
1
5

Piotr Sikora

Lotnisko 131 Skrzydła Myśliwskiego znajdowało się we wsi Sint-Denijs-Westrem przy południowo-zachodniej granicy Gandawy (zwanej po flamandzku Gent). Od centrum miasta oddzielone było kanałem żeglugowym rzeki Skaldy. Zabytkowa, gotycka starówka przetrwała obie wojny światowe i dawała polskim lotnikom okazję do zobaczenia wielu pereł architektury, m.in. imponującej miejskiej wieży dzwonniczo-strażniczej (zwanej z flamandzka belfort, konstrukcji charakterystycznej dla miast Flandrii).
Widok z najwyższej kondygnacji zamku Gravensteen w Gandawie na centrum miasta i jego charakterystyczne trzy wieże, od lewej: katedry św. Bawona, dzwonnicy miejskiej oraz kościoła św. Mikołaja.
Zamek Gravensteen widziany z ulicy.
Ratusz Gandawy. Wszystkie cztery prezentowane tu zdjęcia i widokówki w swoim albumie zachował plut. Jerzy Waluga, rusznikarz 131 Skrzydła Myśliwskiego.
Od lewej: ppłk pil. Aleksander Gabszewicz (dowódca 131 Polowego Portu Lotniczego) i mjr pil. Tadeusz Sawicz (dowódca 131 Skrzydła Myśliwskiego). Choć na przełomie lat 1944-1945 regularnie latali bojowo, akurat żaden z nich nie wziął osobiście udziału w bitwie nad Gandawą. Zdjęcie z okresu późniejszego, Varrelbusch, 11 września 1945 r.
Piloci 302 Dywizjonu Myśliwskiego „Poznańskiego” (w tym trzej uczestnicy lotu bojowego z 1 stycznia 1945 r.) w Lille-Vendeville, wrzesień 1944 r. Od lewej: ppor. Klemens Jastrzębski, st. sierż Palak, plut. Władysław Łubieński, plut. Henryk Szczurowski, dwóch nierozpoznanych żołnierzy personelu naziemnego, ppor. Daniel Napiórkowski, por. Grzegorz Sołogub, kpt. Ignacy Olszewski, kpt. Tadeusz Szumowski, ppor. Bronisław Raszewski, ppor. Stanisław Włosok-Nawarski (z przodu, w czapce) oraz por. Edward Jaworski (z tyłu, z papierosem; dowódca eskadry A).
Piloci 308 Dywizjonu Myśliwskiego „Krakowskiego” (w tym sześciu uczestników bitwy nad Gandawą) przy Spitfirze LF.IX ZF-O (MJ342). Grimbergen, styczeń 1945 r. Stoją od lewej: plut. Stanisław Bednarczyk, ppor. Wacław Stański, ppor. Tadeusz Szlenkier, plut. pchor. Jerzy Główczewski, por. Kazimierz Dolicher, ppor. Andrzej Dromlewicz, kpt. Karol Pniak, kpt. Ignacy Olszewski, por. Antoni Lipkowski, por. Bronisław Mach, plut. Józef Sawoszczyk, kpr. Bogusław Kasprowiak, ppor. Kazimierz Kozak, plut. Zbigniew Soszyński, ppor. Sławomir Kowalski. Siedzą od lewej: ppor. Eugeniusz Haeberle, ppor. Włodzimierz Link i plut. Bogdan Strobel.
Piloci 317 Dywizjonu Myśliwskiego „Wileńskiego” (w tym trzech uczestników bitwy nad Gandawą) przed pozują przed Spitfire LF.IX JH-A. Od lewej: por. Edward Jaworski, por. Roman Hrycak, por. Tadeusz Owczarski, sierż. Wacław Frączek, plut. Stanisław Zych, ppor. Adam Kolczyński, por. Edmund Krzemiński, plut. Zenobiusz Wdowczyński, kpt. Włodzimierz Miksa (dowódca dywizjonu), por. Henryk Knapik, por. Ludwik Martel, por. Antoni Węgrzyn, por. Jan Kowalski. Chailey, maj 1944 r.
Zwycięscy piloci 308 Dywizjonu przy skrzydle jednego z zestrzelonych nad Gandawą 1 stycznia 1945 r. Focke-Wulfów, od lewej: por. Tadeusz Szlenkier, plut. Stanisław Breyner, plut. pchor. Jerzy Główczewski, sierż. Rajmund Kaniok, plut. Józef Stanowski oraz plut. Zygmunt Soszyński.
Przy tym samym skrzydle Focke-Wulfa 190 pozuje personel naziemny 131 Skrzydła Myśliwskiego (i por. pil. Tadeusz Szlenkier, pierwszy z prawej).
Zainteresowaniem polskich lotników cieszyła się także kabina jednego z niemieckich myśliwców, który rozbił się w De Pinte, na południe od lotniska w Sint-Denijs-Westrem.
Kpt. obs. Ryszard Głuski (w środku), korespondent wojenny przydzielony do 131 Skrzydła Myśliwskiego, oglądający wybudowany silnik jednego z zestrzelonych Focke-Wulfów 190 w bitwie nad Gandawą. Niemiecki myśliwiec spadł blisko Sint-Denijs-Westrem: w tle z prawej dostrzec można jeden ze Spitfire'ów 308 Dywizjonu.
Por. pil. Tadeusz Szlenkier z 308 Dywizjonu przy wraku zestrzelonego przez siebie Focke-Wulfa 190, przypuszczalnie Fw 190A-8 „niebieska 14”.
Por. pil. Tadeusz Szlenkier (drugi od prawej) pozuje tym razem przy swoim Spitfirze LF.IX ZF-T (MK346), którym przymusowo wylądował zaraz po zestrzeleniu samolotu Luftwaffe. Towarzyszą mu belgijscy cywile oraz koledzy ze 131 Skrzydła Myśliwskiego, m.in. por. obs. Ryszard Głuski (drugi od lewej).
Oglądanie wraku Spitfire'a LF.IX ZF-T (MK346) przez jego pilota por. Tadeusza Szlenkiera (drugi z lewej), a także innych lotników 131 Skrzydła Myśliwskiego oraz Belgów.
Najskuteczniejszy pilot bitwy nad Gandawą, por. Bronisław Mach w kabinie Spitfire'a LF.IX. Zdjęcie wcześniejsze, wykonane w maju 1944 r. w Chailey.
Kpt. Marian Chełmecki, dowódca 317 Dywizjonu „Wileńskiego” i zarazem pilot, który zestrzelił nad Gandawą jeden z Focke-Wulfów 190.
Dowódca eskadry A 302 Dywizjonu „Poznańskiego”, por. Edward Jaworski, który 1 stycznia 1945 r. poprowadził dywizjon na bombardowanie. Na fotografii pozuje przy Spitfirze IX JH-Z z 317 Dywizjonu „Wileńskiego”. Chailey, maj 1944 r.
Ppor. Wacław Chojnacki z 308 Dywizjonu poległy 1 stycznia 1945 r. podczas walki nad Gandawą. Na zdjęciu pozuje przy Spitfirze LF.IX ZF-A (NH339) w pierwszych dniach listopada 1944 r. w Sint-Denijs-Westrem.
Por. Tadeusz Powierza (z prawej), który poległ 1 stycznia 1945 r. w składzie 317 Dywizjonu. Na zdjęciu (jeszcze jako podporucznik) pozuje w kabinie Spitfire'a, w okresie służby w 303 Dywizjonie Myśliwskiego im. Tadeusza Kościuszki. Towarzyszy mu plut. Alojzy Rutecki (z lewej). Kirton-in-Lindsey, lato 1942 r.
Lotnisko Sint-Denijs-Westrem po ataku Luftwaffe 1 stycznia 1945 r. W tle widoczne są ułożone w stosy kanistry z paliwem, których część zajęła się ogniem.
Kadłub zniszczonego na płycie lotniska bombowca Stirling z 295 Dywizjonu Transportowego RAF (295 Squadron), widoczny z prawej strony.
Pożar ciężarówki (w tle) oraz tył kadłuba Stirlinga.
Płonąca ciężarówka oraz kanistry z paliwem.
Słup dymu pochodzący z pożaru trawiącego jedną z ciężarówek.
Płonące lotnisko Sint-Denijs-Westrem. Na jego płytę wylegli żołnierze 131 Skrzydła Myśliwskiego, przyglądający się już spokojnie akcji dogaszania pożarów.
Kolejne dwa kadry obrazujące chaos...
...i zniszczenia na podgandawskim lotnisku po skutecznym ataku Focke-Wulfów 190.
Jeden ze zniszczonych Spitfire'ów 131 Skrzydła Myśliwskiego widziany z bliska. W tle - płonąca ciężarówka.
Kolejne ujęcie Sint-Denijs-Westrem po niemieckim ataku. Na pierwszym planie dobrze widać specjalną metalową siatkę wzmacniającą nawierzchnię trawiastego lotniska (tzw. Sommerfeld tracking).
Dogasające lotnisko z widocznymi tym razem dwoma całymi Spitfire'ami, m.in. ocalałym z pogromu SZ-G (NH214) dowódcy 131 Polowego Portu Lotniczego, ppłk. pil. Aleksandra Gabszewicza.
Krajobraz po bitwie: ugaszona już ciężarówka i kanistry z paliwem.
Końcówka akcji gaśniczej, bez widocznych pożarów, ale wciąż z chmurą szarego dymu unoszącą się nad lotniskiem.
Lotnicy 131 Skrzydła Myśliwskiego i kilka ocalałych samolotów, m.in. widoczny z prawej Spitfire LF.IX JH-H (ML320), pilotowany 1 stycznia 1945 r. przez por. Romana Hrycaka (jednego ze zwycięzców).
Pogrzeb dwóch poległych w walce pilotów oraz trzech poległych na ziemi ofiar nalotu - wyprowadzanie zwłok z kościoła św. Dionizego (Sint-Denijskerk) we wsi Sint-Denijs-Westrem.
Ceremonia pogrzebowa na cmentarzu w Sint-Denijs-Westrem. Nad pięcioma trumnami przemawia kapelan 131 Skrzydła Myśliwskiego ks. kpt. Walenty Nowacki. Na jego twarzy dostrzec można opatrunek, bowiem podczas nalotu na Sint-Denijs-Westrem 1 stycznia 1945 r. także i on doznał obrażeń.
Złożenie ciał pięciu lotników 131 Skrzydła Myśliwskiego na cmentarzu katolickim w Sint-Denijs-Westrem.
Nad przykrytymi flagami lotniczymi trumnami przemawia kapelan 131 Skrzydła Myśliwskiego, ks. kpt. Walenty Nowacki.
Opuszczenie trumien do grobu.
Drewniane krzyże na grobach kpr. Jerzego Bielki (ps. Jerzy Koczwara), ppor. pil. Wacława Chojnackiego, kpr. Antoniego Komorowskiego, por. pil. Tadeusza Powierzy i kpr. Józefa Sikory. Po wojnie wszystkich tych lotników ekshumowano na Polski Cmentarz Wojenny w Lommel.
Pamiątkowy kolaż wykonany z okazji zwycięstwa polskich myśliwców w bitwie nad Gandawą 1 stycznia 1945 r.: mapa przedstawiające Flandrię (północną Belgię). Pinezkami i kartkami z nazwiskami Polaków zaznaczono, gdzie i przez kogo został zestrzelony nieprzyjacielski samolot. Z prawej strony u góry widoczny jest model Spitfire'a.
Powiększenie prezentowanej obok mapy z okolicami Gandawy, gdzie spadło najwięcej samolotów Luftwaffe. Niektóre rozbiły się jednak prawie na wybrzeżu Morza Północnego, kilkadziesiąt kilometrów na północ.
Log-book (książka lotów) kpt. Ignacego Olszewskiego. Pierwszy wpis od góry to lot z 1 stycznia 1945 r. z adnotacją o zniszczeniu jednego Fw 190.
Log-book por. Edwarda Jaworskiego. Pierwszy wpis od góry to lot z 1 stycznia 1945 r.
Zwycięstwo polskich lotników ze 131 Skrzydła Myśliwskiego upamiętniono nadając jednej z uliczek w Sint-Denijs-Westrom (obecnie dzielnicy Gandawy) nazwę Alei Polskiego Skrzydła (Poolse-Winglaan).
W jednym z odgałęzień Alei Polskiego Skrzydła znajduje się pomnik poświęcony bitwie nad Gandawą.
Pomnik odsłonięto w 1974 r., a zaprojektował go Bronisław Recki, weteran 1 Dywizji Pancernej, który po wojnie osiadł w Belgii.
Głównymi elementami pomnika są: śmigło, mosiężna plakieta, czarna kamienna tablica oraz postument z cytatem z Pisma Świętego. W pierwotnej formie pomnik nie miał mosiężnej plakiety, którą zamontowano dopiero około 2022 r.
Zbliżenie na tablicę pamiątkową z napisami po polsku, angielsku, francusku i flamandzku. Na dole wymieniono nazwiska pięciu poległych Polaków.
Plakieta przedstawiająca swastykę w celowniku Spitfire'a otoczoną husarskimi skrzydłami oraz godłami Dywizjonów 302, 308 i 317.
Postument pomnika z biblijnym cytatem z 2 Listu do Tymoteusza (2 Tm. 4:7): „I have fought a good fight, I have finished my course, I have kept the faith”, czyli „Toczyłem piękny bój. Bieg ukończyłem. Wiarę — zachowałem” (Biblia Poznańska). Jest to motto zaczerpnięte z pomnika w Northolt, najbardziej znanej budowli upamiętniającej wysiłek wojenny Polskich Sił Powietrznych na Zachodzie.
Pamięć o polskich lotnikach jest wciąż żywa, czego dowodem są m.in. świeże bukiety składane pod pomnikiem w trzecią niedzielę września (na zdjęciu - w 2025 r.). Jeden z nich jest darem Uniwersytetu Gandawskiego.
Pomnik w pierwotnej formie na archiwalnym zdjęciu z 2021 r.
Zbliżenie na pomnik na archiwalnym zdjęciu z 2021 r.