Polskie Siły Powietrzne w II wojnie światowej

Listopad 1941 r. - kwiecień 1942 r. - kpt. pil. Stefan Janus

Poniższy tekst to fragment wspomnień kpt. pil. Stefana Janusa dotyczący epizodu z okresu listopad 1941 r. - kwiecień 1942 r. (dowództwo 315 Dywizjonu Myśliwskiego "Dęblińskiego"). Tekst został spisany po wojnie:

Jako trzeci kolejny dowódca 315 dywizjonu, dowodziłem nim zaledwie parę miesięcy. O lotach bojowych walkach powietrznych, zestrzeleniach samolotów ukazało się wiele artykułów, nie będę więc na ten temat już pisał. Niewiele jednak czytałem wspomnień o pracy w ops-room, o pracy kontrolerów i ich porozumiewaniu się z pilotami.

Szczegóły techniczne pozostawiam specjalistom. Wspomnę jedynie o wypadku, który dobrze ilustruje trudności, jakie czasem mieli, zwłaszcza z niedoświadczonymi pilotami.

Któregoś wieczoru po mojej odprawie, pierwszy Hurricane wystartował do lotu treningowego. W myśl moich rozkazów pilot miał mieć światła pozycyjne zapalone tylko w czasie startu i lądowania.

Gdy trzeci samolot wystartował otrzymałem telefon, że w pobliżu naszego lotniska wkrótce przeleci samolot niemiecki, podczas gdy jeden z naszych samolotów lata z zapalonymi światłami pozycyjnymi.

Winowajca otrzymuje polecenie wygaszenia świateł, ale nie może sobie przypomnieć jak to uczynić. Rozpoczyna się gorączkowa rozmowa młodego pilota z kontrolerem. Pilot tłumaczy podniecony, że nie pamięta jak wyłączyć światła. Kontroler, na nieszczęście nie zna szczegółów tego typu samolotu, lecz wiedziony instynktem woła: - w przeciwną stronę jak włączyłeś!

Światła zgasły i wszyscy odetchnęli z ulgą. Pilot zrezygnował z dalszego latania, lecz wyczyn kontrolera był na długo tematem rozmów przy barze.

Stefan Janus